Uwielbiamy podróże, uwielbiamy wycieczki i kochamy góry! Te ostatnie nie są jeszcze tak dobrze znane Julciowi, dlatego tym razem zdecydowaliśmy się na rodzinny wyjazd w Bieszczady. Zależało nam na tym, żeby odpocząć, żeby tak naprawdę pobyć razem – z dala od codziennych obowiązków, od pracy, od przedszkola, od rutyny, żeby pokazać synkowi przepiękne, malownicze krajobrazy, ale może też po to, żeby zarazić Julusia naszą miłością do gór.
Wybierając kierunek naszej pierwszej, rodzinnej wędrówki po Bieszczadach, bez długiego namysłu zdecydowaliśmy się na zdobycie Połoniny Wetlińskiej (1228 m.n.p.m.). To właśnie na niej znajduje się najwyżej położone w Bieszczadach Schronisko nazywane „Chatką Puchatka”.
Ze względu na swoją lokalizację, schronisko nie posiada węzła sanitarnego – nie ma tu prądu, wody, ani kanalizacji. W tym momencie nie działa też tu gastronomia i nie ma możliwości skorzystania z noclegu. Można jednak wejść do środka, schować się przed burzą, zjeść własny posiłek i napić się swojej herbaty.
Połonina Wetlińska jest naprawdę fajnym pomysłem na pierwszą wyprawę w góry z kilkulatkiem. Może nie jest tak łatwa jak piszą w przewodnikach (a przynajmniej nie dla kilkuletniego dziecka), ale nie spiesząc się i robiąc co jakiś czas postoje, możemy cieszyć się bardzo przyjemną rodzinną wędrówką. Naszym celem było dotarcie do „Chatki Puchatka”, gdzie Julcio miał zdobyć kolejną pieczątkę do książeczki, a my mieliśmy cieszyć się cudnymi widokami, swoim towarzystwem i oczywiście napawać dumą z dzielnego zuszka 🙂
Naszą wędrówkę rozpoczęliśmy na parkingu przy Przełęczy Wyżnej (872 m.n.p.m.), skąd udaliśmy się do punktu informacyjno-kasowego. Po drodze minęliśmy dwa głazy, które stanowią pomnik poświęcony pamięci Jerzego Harasymowicza, poety i pasjonata Bieszczad. Na jednym z kamieni umieszczona została tablica z fragmentem jego wiersza „W górach jest wszystko co kocham…” – myślę, że wielu turystów, podobnie jak my, zna ten tekst z piosenki wykonywanej m.in. przez Dom o Zielonych Progach.
Zaraz za obeliskiem Harasymowicza znajduje się budka, w której kupiliśmy bilety do parku, pamiątkowy magnes na lodówkę, a Julcio przybił w swojej książeczce pierwszą pieczątkę. Jeszcze tylko spojrzeliśmy w górę, aby zobaczyć nasz cel i ruszyliśmy przed siebie żółtym szlakiem.
Na tabliczkach informacyjnych jest napisane, że od Przełęczy Wyżnej do Schroniska na Połoninie Wetlińskiej dzieli nas 1 godzina i 15 minut drogi. Spodziewałam się, że wędrówka z Julciem zajmie nam dużo więcej czasu, ale pomimo postojów i spokojnego kroku dotarliśmy do Chatki Puchatka w niecałe 1,5 godziny!
Były kryzysy, były momenty, kiedy Julcio mówił „poddaję się”, były chwile, że chciał wracać, ale każdy, nawet krótki przystanek sprawiał, że Julek nabierał sił i chęci do dalszej wędrówki.
Droga na szczyt nie była nudna. Były kamienie, błoto, śnieg, ale też cudne, malownicze połoniny. Po drodze były ławeczki, przy których mogliśmy odpocząć, a w lesie obok ścieżki spacerowała sarenka!
Dla nas najtrudniejszym fragmentem nie była kamienista droga w górę, ale przejście kilkuset metrów po śniegu. Pomimo tego, że naprawdę dobrze się przygotowaliśmy do wędrówki i każdy z nas miał wysokie buty trekkingowe, to na śniegu było bardzo ślisko i tylko Tomkowi udało się nie przewrócić.
Kiedy wyszliśmy z lasu po śniegu nie było już śladu, a przed nami pojawiły się przepiękne widoki.
Wyjście z lasu na połoniny oznaczało, że jesteśmy coraz bliżej schroniska i to była dodatkowa motywacja, żeby się nie poddawać, a piąć coraz wyżej. Zachętą była też perspektywa odpoczynku, zjedzenia kotleta, napicia się herbaty i oczywiście przybicia kolejnej pieczątki.
Dojście do Chatki Puchatka jest wielkim sukcesem Julcia, który dopiero zaczyna swoją przygodę z górami i uwierzcie mi – duma jaka mnie w tym momencie rozpiera jest ogromna!
W zeszłoroczne ferie przeszliśmy razem całą Dolinę Kościeliska (nasza relacja jest
TUTAJ), ale w wędrówce wspierały nas saneczki. Tym razem Julcio przeszedł całą trasę na własnym nóżkach, bez najmniejszej pomocy!
Zaraz po wejściu na Połoninę Wetlińską Julek wyjął z plecaka swoją książeczkę PTTK i weszliśmy do schroniska w poszukiwaniu pieczątki. Schronisko było otwarte, ale w środku wiało pustkami. Znaleźliśmy przyczepioną na łańcuch pieczątkę, Julcio potwierdził dotarcie na szczyt w książeczce i wyszliśmy na ławeczki, żeby odpocząć przy kanapkach, ciastkach i herbacie.
Powrót tą samą drogą zajął nam mniej niż godzinę.
Mieliśmy to szczęście, że trafiliśmy na idealną pogodę na górskie wędrówki. Było bardzo ciepło, świeciło słońce, a zawiewający co jakiś czas chłodny wiatr, nie stanowił dla nas najmniejszego problemu – wystarczyło, co jakiś czas się zatrzymać i zdjąć albo założyć dodatkową warstwę ubrania.
Pierwsza wędrówka Julcia bo bieszczadzkich połoninach okazała się sukcesem dla nas wszystkich. Juluś samodzielnie zdobył swój pierwszy szczyt i oczywiście upragnioną pieczątkę, spędziliśmy razem wspaniały czas – śmialiśmy się, wygłupialiśmy, przytulaliśmy i zachwycaliśmy cudownymi widokami!
Informacje praktyczne:
- Parking przy Przełęczy Wyżnej kosztuje 20,00 zł za dobę,
- Wejście na żółty szlak przy Przełęczy Wyżnej kosztuje 7,00 zł (bilet normalny) i 3,50 zł (bilet ulgowy),
Do Chatki Puchatka można dojść m.in:
- Z Przełęczy Wyżnej – szlakiem żółtym – czas wejścia to około 1 godz. 15 min.,
- Z Brzegów Górnych – szlakiem czerwonym – czas wejścia to około 1 godz. 30 min,.
- Z Przełęczy Orłowicza – szlakiem czerwonym – czas wejścia to około 1 godz. 45 min.
Anna Koronowska
23 kwietnia, 2018Super pogoda! Widać, że wyprawa się udała.
Step by Step Through the World
23 kwietnia, 2018Czyli rośnie nam nowy podróżnik i zdobywca. Może będzie nam pisał bloga jak jego rodzice?!
Marta Sobczyk-Ziębińska
23 kwietnia, 2018Jak ja lubie takie wycieczki! Niech no tylko mlodsza podrosnie to nic mnie juz nie powstrzyma 🙂
Melodylaniella
23 kwietnia, 2018Ojjj widać, że było extra!
Asia | super-synowie.pl
23 kwietnia, 2018Byliśmy w Bieszczadach w Polańczyku jeszcze za czasów bezdzietnych, ale właśnie przypomniałaś mi, że to może być super miejscówka również na wypad rodzinny 🙂
Rodzina ze Szczecina
24 kwietnia, 2018My uwielbiamy chodzic po górach ale z naszą czterolatką póki co zaliczyliśmy kilka dość niskich szczytów w Karkonoszach. Czekamy aż podrośnie by zabrać ją w Tatry.
Zwykła Matka
25 kwietnia, 2018Cudownie! My uwielbiamy góry i córka tez je polubiła ! podobnie jak Twój synek sprawia jej frajde zbieranie pieczątek 🙂
PS cudne kubeczki 🙂
Aneta Kowalska
30 kwietnia, 2018To straszne ale my jeszcze nigdy w górach nie byliśmy a przydało by się to zmienić 🙂
pożeramstrony
30 kwietnia, 2018Uwielbiam Bieszczady! Cudowne zdjęcia
Kasia O
1 maja, 2018Jak to fajnie, że jeździcie razem w góry 🙂 Pamiętam swoje wyprawy z dziadkiem lub mamą, z plecakiem, spanie w schronisku… Było cudownie 🙂
Aneta - zycieipodroze
10 maja, 2018Piękna podróż, wspaniała przygoda z górami i ich magią. Fantastyczny pomysł na czas spędzony razem. Piękne zdjęcia i cudne Bieszczady. 🙂
damian211289
10 maja, 2018Ostatnia fotka bije na głowę wszystko! Pozdrowienia dla małego wędrowca. 😉
Lemur Podróżnik
10 maja, 2018Super, że wybraliście Bieszczady:) Gratuluję przetarcia szlaków:) Ale pochwalcie się gdzie dostaliście takie fajne kubki?!